czwartek, 2 października 2008

moja droga do terapii zajęciowej..

Witam serdecznie wszystkich, którzy zechcą przeczytać to, co że tak napiszę mi "w głowie siedzi" oraz, z czym się na co dzień zmagam...a co dotyczy terapii właśnie..Mogłabym pisać tak dniami i nocami, aż napisałabym książkę, aczkolwiek nie jestem chyba aż tak zdolna..:P ...kiedy byłam w Liceum miałam domysły, co też chciałabym robić w życiu i mniej więcej w jakim zawodzie chciałbym pracować, natomiast w ostatniej klasie spotkało mnie coś pięknego..ujrzałam światło na drodze ku swojej "karierze".., która miała mi dać rozwój i szansę na pomoc innym..dowiedziałam się, że jest Szkoła Medyczna, w której jeden z wydziałów brzmiał bardzo obiecująco(bo przecież kiedy chce się pomagać innym, to wszędzie zostaniesz zauważona(-ny) i będziesz rozchwytywany-ponieważ chcesz dać coś od siebie, podzielić się tym, co masz dla innych, swoim zapałem, swoją osobą, która może dać innym szczęście), ale tytuł tego wydziału brzmiał również tak, jak ja chciałam, żeby brzmiał..TERAPEUTA ZAJĘCIOWY..znalazłam szkołę , po której-myślałam- zdobędę wymarzony zawód, będę pomagać innym, będę potrzebna, będę SIĘ po prostu SPEŁNIAĆ!!!!!! ale wcale nie jest tak kolorowo..(piszę w skrócie telegraficznym, chcę Wam oszczędzić tych bardziej marnych szczegółów, które dotyczą pewnie wszystkich ludzi, ale które jednak czasem są ważne w zależności od sytuacji..).. obecnie studiuję pedagogikę-bo przecież nie ważne jakim jesteś człowiekiem-ważne jaki masz papierek w teczce..więc i ja zmuszona poniekąd do dalszej edukacji studiuję zaocznie, aby-rzekomo-mieć lepszy start w przyszłość..Pracy jako Terapeuta Zajęciowy szukam już od dawna..:( i okazuje się, że nie tak bardzo są ludzie zainteresowani tym, że chcę POMAGAĆ innym..że nie liczą się chęci, tylko..no właśnie co takiego...bo już zaczynam się zastanawiać, co takiego jest jeszcze potrzebne oprócz szkoły, szczerych chęci i oddania siebie w prawie całej osobie..??co takiego..czego nie mam ja..:( by zacząć pracę jako TZ z dnia na dzień przeniosłam się do miasta 60 km od mojego miejsca zamieszkania-tylko dlatego-co niewiele osób doceniło(bo byłabym w stanie przenieść się nawet na drugi koniec Polski, aby pracować w zawodzie-MOIM WYMARZONYM) i nie bardzo myślałam, jak to będzie wyglądać, gdzie będę mieszkać i co ze mną będzie, bo myśląc że będę pracować w zawodzie MOIM zdobędę wszystko..a jednak się myliłam..przez trzy miesiące przeżyłam tyle, ile nie przeżyłam w ciągu całego roku..ale bardzo chciałam..ale kogo to obchodziło poza mną..do dziś szukam pracy w charakterze Terapeuta Zajęciowy.. w Polsce natomiast bardzo dużo brakuje nam Terapeutom, aby przebić się przez pryzmat nicości..i aby wreszcie ugruntować nasze miejsce na wysokim poziomie.. i jedyne co mogę jeszcze teraz napisać to tyle, że cieszę się, że w innych częściach świata zawód ten nie jest traktowany jako margines zawodów medycznych..i mam nadzieję, że kiedyś napiszę Wam jak bardzo szczęśliwa jestem z powodu mojej wymarzonej pracy i tego, że jestem komuś potrzebna..w tejże pracy..jak narazie to tyle..pozdrawiam również wszystkich Terapeutów Zajęciowych oraz szczerze życzę spełnienia zawodowego..do usłyszenia..:):):)